od drzew unoszą się mgły
ledwie mogę domyślać się
stojącej nieruchomo postaci
a była całkiem nierealna
nawet liście nie szeleściły
pod stopami
wtedy poczułem jak zimny pot
drżącą stróżką spływa ze skroni
to nie był strach ani zamieszanie
tylko świadomość czegoś wielkiego
co nie mieści się w rozumie
co tętni krwią
pod korą drzewa
w powietrzu pełnym nieuchwytnego
zapachu lata i wspomnień
unosił się ledwie słyszalny ślad
muzyki wiatru grającego w listowiu
melodię miłości
a może to serce cichutko grało
bijące zachwyceniem